Jak ktoś pamięta kultowe dzieło Stanisława Barei – „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?” – to zapewne kojarzy scenę w której Kowalewski pyta Tyma:
– Co tu się dzieje, w imię ojca i syna?
– Zmiany. Zmiany. Zmiany.
I tak też jest w Grzmiącym Rydwanie. I teraz słów parę o zmianach i planach. Bo jest o czym pisać;-) Zatem po kolei.
Po pierwsze zauważyliście zmiany w szacie bloga. Nie jest już siermiężnym szablonem z Googlowego Bloggera. To teraz blog na własnym silniku. Ujednoliciłem też szatę graficzną ze sklepem, w którym nieustająco możecie kupić „Grzmiący Rydwan na Saharze”. Do tego domena http://grzmiacyrydwan.blogger.com została definitywnie zastąpiona przez http://www.lezuk.pl. Zapiszcie sobie, zapamiętajcie;-)
Pewną drobną wadą jest niestety utrata komentarzy które były sprzęgnięte z Google +, ale biorąc pod uwagę słabą popularność tego serwisu – nie wróżę mu dalszej przyszłości i dlatego zdecydowałem się na odcięcie pępowiny czym prędzej. Nowy blog zaimportował stare posty z fotkami, raczej nic nie powinno zginąć. Małego dopieszczenia wymaga kilka drobiazgów, ale z grubsza jest co pokazać;)
Po drugie podjęta została definitywna decyzja co do tego jaka maszyna zostanie naszym Grzmiącym Rydwanem na trasie afrykańskiej w 2018 roku. Początkowo chciałem jechać Smartem z przyczepką która miała zawierać nasz dobytek, ale jako że plan zakładał jazdę tylko we dwoje – Sylwia stanęła okoniem. Musiałem więc wymyślić coś innego i to się udało;-) Mamy maszynę która zawiezie nas ponownie do Bamako, a potem do Burkina Faso i na zawsze pozostanie na afrykańskiej ziemi. Bowiem planujemy jazdę wyłącznie w jedną stronę tym razem. Chcemy więcej tej głębokiej Afryki zobaczyć i nie tracić czasu na powrót. No i planujemy skok na głęboką wodę – jak napisałem – jedziemy tylko we dwoje jednym autem. Będziemy sami, zdani na siebie. Auto trzeba oczywiście odrobinę poprawić i przebudować, ale to czysta rozkosz.
Po trzecie to będzie wyprawa bardziej ekstremalna, z mniejszą ilością gadżetów i wyposażenia, bo wracamy z plecakami samolotem. Czeka mnie więc wymyślenia jak za grosze lub za darmo mieć pewien komfort w podróży. Chcę bowiem tym razem oprzeć się wyłącznie na odpadach i rzeczach pozyskanych z różnych niskokosztowych źródeł. To wszystko bowiem pozostawimy wraz z samochodem w Mali. A każdy dolar, funt i euro się liczą…
Po czwarte w grudniu ponownie będę w Polsce. Jeśli więc chcecie abyśmy razem z Sylwią opowiedzieli o tym co widzieliśmy i jak przeżyliśmy, ale w Waszym mieście – piszcie do mnie na priva grzmiacyrydwan@biegala.pl – coś wymyślimy razem i może uda się zorganizować fajne spotkanie.
Tak, wiem, jestem wredny – nie powiedziałem co będzie naszym Grzmiącym Rydwanem w Afryce. Zrobiłem to celowo;-) Możecie pozgadywać w komentarzach pod tym wpisem (ale nie na Facebooku;-). Bardzo jestem ciekawy Waszej wyobraźni. Podpowiem kilka logicznych wskazówek. Jedziemy we dwoje, więc musi być w miarę wygodne. Musi też być łatwe w prowadzeniu dla kobiety (przy czym uprzedzam że Smart odpadł bo Sylwia nie lubi prowadzić mikroskopijnych aut;-). Musi umożliwić pokonanie we dwoje 3700 km w trzy doby. Musi pozwolić powiesić hamaki wzdłuż boków. Musi mieć ładowność aby zmieściła się pomoc charytatywna. Będzie łatwiej? 😉
Zapraszam do zgadywanek…
Miał być Smart, więc jak rozumiem nie musi być 4×4. Duża pojemność, łatwość prowadzenia (wspomaganie kierownicy?), w miarę prostota konstrukcji, sentyment do Żuka… Czyżby Żuk 2.0 czyli … Lublin? ;-). Ewentualnie jeżeli dodamy do tej mikstury akcent francuski to wychodzi mi Citroën Berlingo.
Jest jeszcze coś takiego jak Renault Kangoo 4×4, tylko nie wiem czy w dieslu były…
Ale po co 4*4?
Cała trasę dało się zrobić zukiem, maluchem, trabantem. 4*4 przyda się w kilku wypadkach. Większość trasy to asfslt 🙂