Mając już komplet niezbędnych materiałów, w tym specjalny przemysłowy preparat antykorozyjny (dzięki Janusz) zająłem się starannym oczyszczeniem podłogi i boków w kabinie kierowcy. Szczotka druciana i mozolne szlifowanie ognisk korozji. Niestety sterta ziemi na podłodze bardzo ładnie trzymała wilgoć i trochę korozji w kabinie jest. Na szczęście są to raczej powierzchowne uszkodzenia lakieru, a nie dziury na wylot. Odkurzacz z filtrem wodnym wspaniale pomaga oczyścić tą stajnię Augiasza;-)
Odkręciłem też listwy progowe, bo pod nimi wykryłem nieco niespodzianek korozyjnych do pokonania. Szczotka druciana załatwiła sprawę i ładnie przygotowała powierzchnię do zabezpieczenia.
Korrrrozja;-)
Zdjęte listwy progowe. Przygotowana
powierzchnia na magiczny środek antykorozyjny.
Ogniska korozji zostały zmyte specjalnym preparatem (nie pytajcie co to – to naprawdę przemysłowa magia bez etykiet;-) i powleczone warstwą preparatu który po zaatakowaniu rdzy zmienia kolor z białego (mlecznego) na granatowoczarny i polimeryzuje korozję, niszcząc raz na zawsze takie ognisko. Następnym krokiem jest nałożenie warstwy lakieru zabezpieczającego, co nastąpi po wyschnięciu powłoki polimeryzującej.
Nałożona powłoka polimeryzująca. To te czarne plamki.
Nie pytajcie co to to jest bo i tak niedostępne;-)
Kiedy wszystko wyschnie, rozpocznie się naklejanie mat. Szczeliny wypełnię specjalną pastą za pomocą szpachelki. Potem warstwa folii aluminiowej, pianka i wykładzina. Ma być cicho w środku;-) Tak cicho jak tylko się da. W sumie wygłuszenie będzie miało ok. 2 cm grubości i będzie bardzo starannie wykonane.
Pomalowane wczoraj przyspawane profile pod fotel.
Pomalowałem też wspawane wczoraj profile, za pomocą pędzla i farby antykorozyjnej. Potem zostanie nałożenie warstwy zewnętrznej – udało mi się kupić emalię o zbliżonym do oryginalnego kolorze, więc wnętrze zyska na wyglądzie;-) Generalnie w kabinie nie będzie wiele blachy widać, planuję wszystko pokryć wykładziną, bo jakoś nie przepadam za gołą blachą w kolorze nadwozia.
Na koniec dnia prac wpadł Kokos i zaatakował różnymi towarami od car detailingu niektóre fragmenty Żuczka, aby dobrać stosowne szuwaksy i pasty na przyszłe z nim spotkanie. Efekt polerowania starego lakieru na poniższych zdjęciach:
Komórką nie jest łatwo uchwycić detale, ale można się przejrzeć w lakierze.
Odwiedzających było dziś więcej – wpadła Złombolowa załoga Gieroje aby popatrzeć jak wygląda Grzmiący Rydwan nieco rozebrany i nawet wspomóc w pracy, ale niestety właśnie kończyłem dzisiejsze działania. Tym niemniej dzięki za wizytę i do zapraszam ponownie w dogodniejszych godzinach;-)