Rozpoczął się festiwal ruinowania mojej kieszeni;-( Wydałem dzisiaj ładnych parę stówek na niezbędne drobiazgi do przedniego zawieszenia i hamulców. Niestety w życiu nie ma jak w programach motoryzacyjnych na Discovery, gdzie przyjeżdża kartonik od sponsora, a w nim komplecik nowiutkich części do restaurowanej fury. Tu jest Polska i polska rzeczywistość – czyli trzeba swoje wyłożyć;-) Nic to, sądzę że warto;-)
Zakupiłem dzisiaj lusterko prawe, przewody elastyczne hamulców przednich., łożyska piast, uszczelniacze i dwa czerwone odblaski, oraz kulkę na kierownicę – w sumie 180 zł. Po południu musiałem powtórzyć wyprawę do sklepu i dokupić zestawy naprawcze na obie strony zawieszenia (układy mimośrodowe, gumy, uszczelki, końcówkę drążka kierowniczego, osłonę łapy sprzęgła) oraz nowe tłoczki hamulcowe do zacisków, bo stare miały mikrowżery już niestety. W sumie 370 zł.
Dzień jednak zaczął się od testów drabinki. Pan Janusz wykonał bowiem specjalny wspornik, dzięki któremu nie będzie wyrywany górny zawias. Zaznaczyłem go na fotce zielonym prostokątem. Informacja specjalnie dla ewentualnych naśladowców – w drzwiach tylnych, w prawym dolnym rogu wspawane zostało podczas remontu dodatkowe wzmocnienie z blachy 2 mm, aby w tym miejscu móc je podeprzeć bez zgniatania dołu drzwi. Wspornik jest zamocowany do stalowego kątownika który osłania krawędź desek w bagażniku. Wykonany został z prostokątnego kawałka teflonu, ściętego w klin. Drzwi przy zamykaniu wjeżdżają na wspornik i zostają w tej pozycji zablokowane zamkiem.
Dzięki takiemu rozwiązaniu można wejść na drabinkę bez obawy o wyrywanie górnego zawiasu. Wszystko jest bardzo stabilne i sztywne. Sama zaś drabinka sprawia wrażenie skały – jest idealnie zamocowana i pozwala bezpiecznie wejść na dach.
Drugi zielony prostokącik pokazuje szyldzik zamka z osłonką lakieru – dzięki temu zapadka nie będzie niszczyła krawędzi podczas zamykania. Przeprowadziłem rozliczne testy zamykania i otwierania i jest super. Auto zyskało dobrze i w miarę bezpiecznie zamykaną przestrzeń na bagaże. Nakleiłem też odblaski, bo wymagają tego przepisy. Klosze lamp STOP na razie pozostaną czerwone (brakło mi jednak nowych białych).
Przyszedł po takich rekreacjach czas na prawdziwe wyzwanie. Miałem dziś założyć hamulce tarczowe, ale podczas rozbierania tego i owego okazało się że nie ma co czekać i trzeba robić cały zawias w jednej operacji. Stąd konieczność drugiej wycieczki do sklepu z częściami, o czym pisałem na początku.
Zawieszenie Żuka to dość pokrętna logika radzieckich inżynierów – wywodzi się bowiem z Pobiedy, czyli tego co w Polsce znaliśmy jako Warszawa M20. Konstrukcja jest przedziwna, oparta na mimośrodach. Demontaż zwrotnicy z piastą był ciekawym wyzwaniem, ale się udało. I to jedyne co się udało dziś, bo brakło czasu;-( Jutro ciąg dalszy zabawy z hamulcami i zawieszeniem i czuję że łatwo nie będzie. Czeka mnie dziś jeszcze lektura dokumentacji, aby być gotowym;-)
Poniżej wrzucam kilka fotek rozebranego zawieszenia – może komuś się do czegoś przydadzą.
Rysunek poglądowy wraz z nazwami poszczególnych elementów.