Nie byłem zadowolony z wykonanego ostatnio prysznica i postanowiłem dokonać w nim kilku zmian. Po pierwsze problematyczne było otwieranie zaworu w zbiorniku – brak miejsca i mała dźwignia. Dorobiłem z paska aluminium gustowną, większą dźwignię i jest zdecydowanie lepiej. Po drugie problemem okazały się wężyki prysznicowe – mają one mały przekrój wewnętrzny i bez solidnego ciśnienia wody – ledwo kapała.
Teraz woda leci nawet do góry;-)
W Żuku nie ma jakieś pompy z potworną mocą – jest pompka z układu chłodzenia, potrafi ona co najwyżej wspomóc przepływ wody, ale nie daje dużego ciśnienia. Zatem zapadła decyzja o rezygnacji z klasycznych węży prysznicowych i został zastosowany półcalowy wąż ogrodowy. Na jego końcach dałem szybkozłączki, dzięki czemu można go szybko rozwinąć i wpiąć. Do tego przerobiłem przewód zasilający pompę, dodając mu po drodze konektor typu T. Przewód jest teraz wypinany i chowany razem z wężem.
Cała ta operacja dała kilka korzyści (poza lepszym ciśnieniem wody podczas kąpieli) – mamy ok. 10 metrów węża, dzięki czemu kabinę można przestawiać w kolejne miejsca, aby nie zrobić kosmicznego błota w jednym, oraz wąż pozwala tankować wodę do zbiornika bez konieczności wchodzenia na górę i odkręcania pokrywy zbiornika. Po prostu podpinamy wąż do kranu i ładujemy do pełna;-)
Na deser wykonaliśmy gustowne mocowanie do węża, aby się nie zaginał. Dwa krążki od drutu z migomatu, parę blachowkrętów i gotowe. Tylne drzwi zostały oklejone wykładziną, tylko na pasie pod krążkami. Niżej wykładzina wisi swobodnie, bo w drzwiach znajduje się schowek na siekierę i inne duperele obozowe. Dolna krawędź wykładziny będzie mocowana rzepem, ale na razie wisi swobodnie i nieco jest pognieciona. Ułoży się sama;-) Prysznic jest gotowy;-)
Info dla tych co twierdzili że 80 litrów wody zrobi problem na dachu – nie zauważyłem najmniejszej różnicy w prowadzeniu auta, jest stabilne, nic nie chlupie i nie próbuje się oderwać;-)