Tytuł dzisiaj nieco na wyrost. Po pierwsze mało czasu na wariacje okołożukowe. Po drugie skończył się klej Pattexa i kolejna puszka dopiero jutro będzie w moim ulubionym sklepie. Po trzecie Poczta Polska nadal ma problem z dostarczeniem szyberdachu, który od czwartku leży u nich w sortowni. Po czwarte zaś zabrakło jednej spinki z Citroena Xantii aby moć zamocować podłokietnik na drzwiach pasażera. Próba zamówienia spełzła na niczym – dostępne w magazynie we Francji, pakowane po 10 sztuk. Muszę zatem poszukać gdzieś indziej… Dlatego też dzisiaj okleiłem resztką kleju drzwi pasażera z przodu i zasadniczo miałem już fajrant.
Jednak zanim udałem się do domu – musiałem jeszcze przewalczyć jeden z foteli od BX, który okazał się być uszkodzony, a konkretnie nieźle zwichrowany. I tutaj przypomniałem sobie wydarzenia z przed 15 lat – kiedy to kupiłem swojego Citroena BX i on tez miał tak skoszony fotel kierowcy. Otóż niestety ich konstrukcja nie jest do końca szczęśliwa i jeśli ktoś ciężki zaliczy ostre hamowanie z lotem do przodu, a potem gwałtownie wróci na swoje miejsce – wygina się jedna z prowadnic oparcia. Przestaje ono wtedy poprawnie się wsuwać w prowadnicę i rozkładać. Dodatkowo przy próbach zmiany tego stanu rzeczy – dochodzi do skoszenia fotela – uszkodzona prowadnica się kleszczy z wsuniętym oparciem i nie daje się już tego wyrównać.
Rozebrałem zatem delikatnie fotel, parę razy młotkiem z właściwej strony, trochę rozparcia lewarkiem, znowu młotek, potem młotek i imadło. Na deser młotek i okazało się że prawie równo. No to złożyłem fotel, działa poprawnie do momentu wsadzenia takiego pręta regulacyjnego, który nagle jest za długi. No to młotkiem jeszcze razy parę i tadaaaaaaam – działa jak nowe. Smar wymieniony, fotel złożony i jest ok. Jak będzie klej i zrobi się boczki tapicerskie do kabiny to można montować fotele na gotowo.