Wracając ze Złombola, podczas naszej bałkańskiej pętli w pewnym momencie odjechała nam w bok dźwignia zmiany biegów. Okazało się że zerwała się lewa poduszka pod silnikiem. Spuchła od wyciekającego oleju, bo przecież po co zrobić ją z olejoodpornej gumy? No nic, miałem zapasowe, ale dziś bardzo się cieszę że nie próbowałem wymienić jej w drodze;-) To przeklęte zadanie i dzisiaj wreszcie udało mi się ją wymienić (Żuk stoi sobie zasadniczo nieruchomo w ciepłej hali od momentu powrotu i jest nieco porozkładany z racji prac przez Afryką).
Z lewej nowa, z prawej stara poduszka
Robota nie należała do przyjemnych, bowiem trzeba niestety podczas tej operacji wykazać się talentami ginekologicznymi i rozebrać kawałek układu kierowniczego.
Nie wiem czemu projektanci Żuka tak spieprzyli sprawę, wystarczyło zrobić dostęp do dwóch małych śrubek poduszki od drugiej strony. Niestety dostęp jest od frontu i trzeba odkręcić jeden wspornik układu kierowniczego.
Miejsce gdzie trafia poduszka i wspornik układu kierowniczego.
Przyjrzałem się skąd wyciekał olej i podejrzenie padło na rurkę łączącą podstawę pompy wtryskowej z blokiem silnika. Jest ona uszczelniana za pomocą dwóch oringów, które zresztą wymieniłem przed Złombolem. Tym razem wymieniłem je znowu, ale dodatkowo wzmocniłem szczelność za pomocą specjalnego szuwaksu – Dirko. Poobserwuję czy teraz będzie szczelnie.
Żeby nie było za różowo – okazało się że padł główny akumulator rozruchowy. Parę stówek trzeba będzie wydać za nowy, nie ma lekko…
To na dziś wszystkie wieści z frontu, niebawem spawam nowy zderzak i robię snorkel – będzie się działo;-) No i tablicę rejestracyjną planuję wywalić na dach…