Pierwsze emocje opadły, znamy kierunek Złombola, do startu pozostało ok. 200 dni i możemy w pełni świadomie rozpocząć przygotowania. Na początek niestety lekkim rozczarowaniem okazał się cel – jest nim przełęcz we włoskich Alpach – di Stelvio, którą miałem w planach w ubiegłym roku do zaliczenia podczas poprzedniej edycji. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło…
Złombol 2015 jest krótszy o jeden dzień i 1000 km, za to bardziej wymagający dla ludzi i maszyn. Po analizie okazało się że to skrócenie dystansu i czasu nie jest takie złe, a i cel bardzo fajny, bo przecież w zeszłym roku nie udało nam się tej przełęczy przejechać (brakło czasu). Załoga jest zgrana, wiemy że jesteśmy w stanie wytrzymać ze sobą 5500 km i tyle chcemy zrobić tym razem w szesnaście dni!
Ułożyłem więc wstępny plan. Mając więcej doświadczenia nie byłem aż tak hurraoptymistyczny i nie planowałem 8000 km na 14 dni jak w roku ubiegłym;-) Za to wymyśliłem trasę przez szesnaście krajów, z przejazdem oprócz przełęczy di Stelvio, również przełęczy Transfogaraskiej w Rumunii. Te dwie trasy bowiem Jeremy Clarksson z Top Gear nazwał najpiękniejszymi drogami Europy – więc zaliczymy je obie na raz i porównamy. Zobaczymy też czy nas Żuk będzie na nich lepiej sobie radził niż pojazdy Clarkssona;-) Zainwestowałem w kamery i przygotujemy dużo fajnego materiału;-)
Stelvio:
Rzućcie teraz okiem na ramową mapkę. Nie zwracajcie uwagi że pomijamy Mostar, czy inne warte uwagi miejsca – to tylko schemat zgrubny.
Dla chętnych na głębsze analizy – link
http://goo.gl/maps/9jlMf – pełna mapka z przybliżaniem itp. Zakładam że uda nam się przejechać całą trasę, biorę oczywiście pod uwagę jej ewentualne skrócenie, ale obie przełęcze są na niej bezwzględnie do zaliczenia;-) Maszyna nie wymaga większych nakładów, powinna dać radę bez atrakcji. W razie awarii – będziemy w krajach gdzie dosłanie części nie powinno być problemem, a znajdziemy tam niejednego zdolnego mechanika wychowanego na komunistycznej konieczności kombinowania. Damy radę…
Jednak bez drobnych przeróbek i usprawnień się nie obejdzie. Żuk z końcem marca wróci z zimowania do Warszawy i przejdzie drobną kurację. Podzieliłem ją na trzy etapy – to co trzeba, to co chyba się da i to co może zrobimy;-)
Co trzeba:
- wymiana szpilek w przednim prawym kole, przełożenie felgi na zapas
- reperaturka lub wymiana pompy hamulcowej
- uszczelnienie wycieków z silnika/skrzyni i montaż pampersa
- poprawki w elektryce
- pełna blacha na bagażniku dachowym (dach tropikalny w pełnej wersji)
- oświetlenie robocze dookoła pojazdu
- sprzężenie halogenów dachowych ze światłami drogowymi z opcją szybkiego wyłączenia
- naprawa smoka w zbiorniku paliwa
Co chyba się da:
- dodatkowy zbiornik paliwa
- montaż hamulca górskiego (przyda się bardzo)
- obniżenie o połowę przegrody kabin i montaż obrotnic foteli przednich
- montaż sprytnego stolika z tyłu
- montaż haczyków na ubrania
Co może zrobię:
- instalacja butli LPG do zasilania kuchenki i ogrzewania
- montaż ogrzewania gazowego