Dzisiaj nareszcie rozpocząłem tegoroczne prace. Przygotowałem zestaw akcesoriów i narzędzi, przebrałem się i zaatakowałem znienacka;-) Na pierwszy ogień poszła wymiana uszkodzonych w ubiegłym roku szpilek w przednim prawym kole. Zostały one „obrobione” podczas powrotu ze Złombola, kiedy to poluzowały się nakrętki i przez 100 km nie byliśmy w stanie ustalić co jest przyczyną drgań które zaczynały się nasilać. Teraz jesteśmy bogatsi w wiedzę i wiemy że trzeba w przypadku pojawienia się jakichkolwiek wibracji i drgań – najpierw sprawdzić dokręcenie wszystkich kół, a dopiero potem szukać dalej.
Info dla osób które spotka podobna przygoda i zostaną wyklepane nakrętki koła i otwory w feldze – należy z pozostałych kół zdjąć po jednej sprawnej nakrętce (jeśli problem dotyczy koła przedniego to z tylnych zdejmujemy po dwie, a z drugiego przedniego jedną) i zastąpić je uszkodzonymi, a te dobre zakładamy na koło które się poluzowało i solidnie dokręcamy. Szczególnie kiedy widzimy że uszkodzeniu uległ tylko gwint, a reszta szpilki jest cała i zdrowa.
Zdjąłem koło, odkręciłem cały zacisk hamulcowy (dwie śruby), odkręciłem też pięć śrub łączących tarczę hamulcową z piastą, wyjąłem zawleczkę nakrętki piasty i odkręciłem całą piastę od auta. Następnie za pomocą impulsatora kinetycznego delikatnie rozdzieliłem tarczę od piasty. Ważne aby nie próbować robić tego na prasie – bo tarcza może pęknąć. Trzeba tak sprytnie puknąć młotkiem w piastę aby ten zespół rozłączyć.
Kolejny krok to usunięcie starych szpilek. Tutaj nieocenione jest imadło – rozsuwamy szczęki aby wygodnie oparła się piasta i solidnych rozmiarów młotkiem walimy w szpilkę aż wyskoczy. Czynność powtarzamy dla pozostałych. Osadzenie nowych szpilek jest zasadniczo analogiczne – po prostu je wbijamy w piastę, tym razem waląc w ich łby. Zwrócić trzeba tylko uwagę na specjalne ścięcie części łba, ale to sami zrozumiecie jak ustawić szpilkę poprawnie. Ja mając prasę – wprasowałem nowe szpilki zamiast wbijania.
Potem już z górki – skręciłem tarczę z piastą, nasunąłem piastę na oś, wstępnie zakręciłem nakrętkę na osi. Przykręciłem zacisk hamulcowy (solidnie!) i założyłem koło. Koło przykręciłem nowymi nakrętkami z wyczuciem i przystąpiłem do finalnej regulacji luzu łożyskowego. Dokręciłem kluczem nasadowym 36mm dość solidnie nakrętkę, koło przestało się lekko obracać. Minimalnie poluzowałem nakrętkę aby koło mogło się swobodnie obrócić. Chwyciłem za koło i starałem się wyczuć luz (z założonym kołem jest łatwiej bo jest większa masa i dźwignia). Luz powinien być minimalny, ale musi być obecny – inaczej padnie łożysko. Po regulacji założyłem zawleczkę. Jeśli otwór jest zasłonięty przez koronkę nakrętki – to luzujemy ją minimalnie i zakładamy zawleczkę. Potem wbiłem delikatnie miskę osłaniającą nakrętkę, opuściłem auto i dokręciłem koło.
Kolejnym krokiem do zrealizowania na dziś było usunięcie wycieku oleju z silnika. Podejrzewałem że to uszczelka miski olejowej, ale winna była uszczelka korka spustowego. Spuściłem olej, wytarłem i obejrzałem gniazdo korka i niestety poczułem że zaraz będzie wesoło. Okazało się że część gwintu wyszła razem z korkiem. Niestety to bardzo duży korek z niestandardowym gwintem i nie dysponowałem tzw. helicoilem w tym rozmiarze aby go naprawić. Pozostało zatem przegwintowanie na inny rozmiar. Na fotce widzicie po lewej oryginalny korek a po prawej ten który planowałem założyć.
Nowy jest minimalnie szerszy, dzięki czemu zmiana gwintu była możliwa. Aby jednak tak się stało – potrzebny był jeszcze gwintownik. Całe szczęście – był w warsztacie odpowiedni. Trochę stresu i mała nerwówka, ale udało się nagwintować i nowy korek pasuje. Przez chwilę oczyma wyobraźni widziałem jak nie jedziemy na Rajd Żuka w sobotę. No bo czym zastąpić najważniejszą śrubkę w silniku? W akcie desperacji pewnie dorobiłbym korek z dębu;-) Olej by go sam doszczelnił;-) Tym niemniej – jeśli ktoś ma patent na szybkie zastąpienie korka spustowego czymś co pewnie i solidnie będzie się trzymać – poproszę o info w komentarzu – może się komuś to przydać w przyszłości (oby nie mi;-)
Zalałem olejem silnik, posprzątałem i wykonałem małą jazdę próbną. Wydaje się że jest ok, w każdym razie Rajd Żuka jest niezagrożony;-)
W międzyczasie zainstalowałem w kabinie dwa haczyki na ubrania, bo bardzo mi ich brakowało. Muszę jeszcze zmierzyć okna i dokupić rolety przeciwsłoneczne – mimo przyciemnionych szyb będą przydatne z tyłu auta.
Plan na jutro – odszukać to coś co od pewnego czasu metalicznie rezonuje, oraz chyba odnituję blachę na bagażniku i wykonam gumowe dystanse pomiędzy nią a bagażnikiem, bo niestety też pojawiają się irytujące rezonanse. Zaś po Rajdzie – zaczynam grubsze prace – przeniesienie wydechu i montaż drugiego zbiornika paliwa. Wychodzi na to że zdążę bez problemu ze wszystkim…