Godzina 11:00 – zajeżdżam do Żuka, a tam tylny pas już biały, błyszczący i suchy. Znaczy – ktoś dziś nie spał;-) Pan Janusz całkiem zadowolony z siebie właśnie szpachlował prawą stronę, szykując ją do malowania. Zająłem się więc uzbrojeniem tylnego pasa w światełka, aby móc jechać w niedzielę po bagażnik. Na razie założyłem stare klosze świateł, bowiem trzeba jeszcze raz będzie je ściągać do malowania. Następnym krokiem było skończenie podłogi z tyłu.
Trochę cięcia, trochę szablonów, nieco atrakcji z pilnikiem typu tarnik, wkrętarka, blachowkręty, klej wikol i oto podłoga gotowa. W sumie 2h roboty, potem pracowicie dwie warstwy impregnatu. Będzie można przygotować ramę do foteli i zamocować na gotowo. Zaczyna być widać zakończenie prac kabinowych, poza oczywiście wykonaniem serii dupereli z elektryką;-)
Normalnie parkiecik prawie wyszedł. Wszystko przykręcone, powinno dać dodatkowe wyciszenie tyłu, od dołu. Zobaczymy w niedzielę jak to wyjdzie w trasie.
W ramach móżdżenia przeanalizowaliśmy wstępnie temat zrobienia drabinki do bagażnika dachowego i ramy do koła zapasowego. Drabinka niestety nieco zwiększy ciężar klapy, co może spowodować konieczność wymiany siłowników, które zresztą i tak trzeba wymienić na dłuższe o 2-3cm, bo klapa otwiera się za nisko i regularnie uderza się w nią głową jeśli nie zachowamy czujności. W opcji jest drabinka z boku auta, ale obawiam się o przejście przeglądu z takim bocznym wypasem. Temat jest jeszcze do przeanalizowania.
Jutro docinam wykładzinę dywanową na tył podłogi i zabieram Le Żuka na miasto;-)