A nawet powiem że jest całkiem źle. Zbiór problemów do rozwiązania zamiast zmaleć – urósł monstrualnie, a czasu co raz mniej. Zacznę jednak po kolei.
Wybraliśmy się na weekendowy Rajd na Camp 4×4 w Górach Świętokrzyskich, gdzie bywać bardzo polubiliśmy. Rajd zapowiadał się smakowicie i faktycznie tak było, ale podczas niego zaczął nam niedomagać pojazd. Pojawiały się problemy z mocą silnika, momentami wyraźnie jej brakowało. Auto się jednak nie poddawało i cały rajd ukończyliśmy.
W czasie powrotu do Warszawy (do pokonania mieliśmy 170 km) doszło niestety do całkowitego zaniku mocy, zaraz za Radomiem. Wykupione w ubiegłym roku assistance w PZU wspaniale uratowało sprawę. Byłem zbyt zmęczony po rajdzie aby na poboczu bawić się w serwis, dlatego wykorzystałem ubezpieczenie.
Laweta dostarczyła Le Żuka do warsztatu gdzie zazwyczaj nad nim pracuję i dzisiaj miałem wolne trzy godziny aby spróbować zdiagnozować problem.
Na początek wstawiłem przeźroczysty przewód paliwowy pomiędzy filtr a pompę wtryskową. Auto po odpaleniu działa jak marzenie, zero duszenia, problemów z mocą itp. Zupełnie jakby się wczoraj nic nie wydarzyło. W przewodzie może pojedyncza banieczka powietrza raz na jakiś czas, więc całkiem ok. Przewód się nie zapada, nie widać też żeby brakowało paliwa. I tutaj niestety testy się zakończyły, bo okazało się że na dodatek cieknie płyn chłodniczy. Opadły mi ręce. Jakby problemów z hamulcami i silnikiem było mało (o hamulcach będzie dalej), to jeszcze to.
Winna okazała się zbrojona rura powietrzna między filtrem powietrza a kolektorem dolotowym. Tarła o górę chłodnicy i tarła, aż wykonała swoją pracę przepiłowując kawałek. Musiałem spuścić płyn i palnikiem zalutować chłodnicę – na szczęście dziurka nieduża i doskonale dostępna.
Potem zalałem układ płynem i zabrakło już czasu na testy drogowe bez pokrywy silnika. Chcę jutro pojeździć aż do solidnego rozgrzania silnika i zaobserwować czy w momencie kiedy pojawią się problemy – w przewodzie przezroczystym będzie paliwo, lub czy nie zacznie się on zapadać. Jeśli paliwo będzie poprawnie podawane – to niestety winna będzie raczej pompa wtryskowa. W opcji mam wykonanie najpierw wymiany pompy wstępnej na drugą sztukę i dopiero wykonanie testów, bowiem pompa wstępna to mój podejrzany nr 1 od samego początku jazdy Żukiem (wierni czytelnicy pamiętają post o kupowaniu Żuka, a jeśli ktoś jest ciekawy to może kliknąć tutaj).
Teraz o hamulcach. Od samego początku po założeniu hamulców tarczowych występował problem zanikania hamulca po wrzuceniu wstecznego (lub jedynki) – przy pierwszym hamowaniu po zmianie kierunku jazdy – trzeba było „napompować” hamulec. Było to nieco niewygodne i czasem niebezpieczne i mocno irytowało. Walczyłem z problemem długo, konsultowałem z mnóstwem ludzi i nikt nie umiał wskazać rozwiązania. Tymczasem w sobotę okazało się że nie tylko ja mam taki problem! Ma go każdy Żuk i Tarpan w którym pozostawiono oryginalną pompę hamulcową PHS-25-1. Co ciekawe – ta pompa stosowana była w pierwszych Lublinach i wszystko było ok. Z małym ale – otóż Lublin z tą pompą miał z przodu hamulce BĘBNOWE! Dlatego nie było problemu, bo układ był identyczny jak w Żuku. Sporo osób mówiło że powinno to działać bo pompa PHS była w Lublinach, ale właśnie nie wiedzieli (lub nie mówili) że nie stosowano jej do tarcz. Czeka mnie zatem jeszcze wymiana pompy hamulcowej i kilka poprawek w układzie których dokonałem szukając źródła problemu.
Na koniec – sprawdźcie w swoich Andoriach czy przypadkiem rura powietrzna nie piłuje chłodnicy, a jak macie wstawione tarcze i oryginalną pompę Żukową – przyjrzyjcie się uważnie czy nie znika hamulec… Jeśli tak – dajcie znać.