Wtorek okazał się dniem łaskawym;-) Po dwóch tygodniach Żuk opuścił podnośnik! Trochę to trwało bo pewne drobiazgi pokomplikowały proste z pozoru plany, ale co tam – najważniejsze ze się udało.
Z rana wycieczka do sklepu po kawałek kolumny kierowniczej z nowymi krzyżakami, za 120 zł. Później zaś montaż owego fragmentu, montaż nowej przekładni kierowniczej (regenerowana), instalacja chłodnicy wraz z nowym tunelem i zalewanie poszczególnych elementów świeżymi sokami;-) Silnik i pompa wtryskowa dostały olej silnikowy Castrola, odśrodkowy regulator kąta wtrysku i przekładnia kierownicza dostały przekładniowego Hipola. Chłodnica zaś na razie wodę, bowiem układ musi zostać przepłukany – z nagrzewnic leciała po prostu zupa pomidorowa;-)
Kiedy wszystko zostało poskręcane, posprawdzane i wyregulowane – silnik obudziliśmy do życia. Pracuje ładnie i równo, aczkolwiek jutro jeszcze czeka go regulacja zaworów. Nie obyło się bez małej jazdy próbnej i na jaw wyszła niespodzianka – prędkościomierz przekłamuje w górę po prostu kosmicznie. Winny jest napęd linki ze skrzyni Lublina – linka pracuje wyraźnie szybciej niż w Żukowej skrzyni. Skutkiem jest 120 km/h na liczniku przy raptem 60 😉 Muszę wyknuć jakiś reduktor, ale najpierw sprawdzę czy przekłamanie jest liniowe.
Tunel za chłodnicą sprawdził się perfekcyjnie – wskazówka stoi jak skała na 80 st. C. Nawet nie próbuje pomaszerować wyżej, a próby z kawałkiem folii z papierosów wykazały niezbicie że ssanie powietrza odbywa się na całej powierzchni czołowej chłodnicy. Wyraźnie czuć na dłoni jak powietrze jest zasysane. Pomysł budowy tunelu okazał się strzałem w dziesiątkę. Wentylator przed chłodnicą będzie tylko krytyczną rezerwą.
Co pozostało do zrobienia? Jutro regulacja zaworów i wycieczka po przegląd techniczny. Następnie trochę elektryki do wykończenia, montaż tabletu, wyprawa po box dachowy i z grubsza gotowe;-)