Wczorajsze prace przy ramie przegrody miały niespodziewany finał na ostrym dyżurze okulistycznym. Sporo używany był tzw. diax, czyli szlifierka kątowa i niestety załapałem opiłek do oka. Uprzedzając rozmaite teksty o BHP – tak, znam zasady, stosuję je dość starannie i miałem prawie cały czas okulary. Albo nie pomogły, albo to ta chwila kiedy ich nie miałem, a Pan Janusz ciął element który trzymałem. Teraz to już i tak nieważne. Początkowo sądziłem że tylko zapaprałem czymś oko, bo widziałem normalnie i nawet nie łzawiło, ale około 21:30 zaczęło mi coś w oku przeszkadzać, więc o 22:00 byłem już w Wojskowym Instytucie Medycznym i tam przemiła pani okulistka za pomocą dwóch igieł podłubała mi w oku. Nic miłego, potem opatrunek na jedno oczko i do rana chodziłem jak pirat.
Usunięte skajowe wykończenia nad oknami.
Rana nie mogła mnie jednak oderwać od Żuczka. Opatrunek zdjąłem dzisiaj, oko dostało maść z antybiotykiem, a ja zająłem się pracami lekkimi. W planach było wykańczanie tapicerki z tyłu. Najpierw usunąłem paski skaju z tą przeklętą, sypiącą się wszędzie gąbką. Niestety tradycyjnie już większa część gąbki została na blasze bo przyklejona jest jakimś magicznym butaprenem w fabryce lata temu. Zapewne pierwotnie gąbka stanowiła jedną całość ze skajem, ale po latach kruszy się ona straszliwie i sypie wszędzie dookoła.
Dla ewentualnych naśladowców mam patent na usuwanie tej gąbki – należy do kubeczka nalać sobie benzyny ekstrakcyjnej (zaczynając taki zakres prac jak ja – najlepiej kupić benzynę ekstrakcyjną w 5l bańce;-) i za pomocą pędzelka nanieść ją na każdy centymetr kwadratowy gąbki. Trzeba ją nasączyć jak biszkopt na tort. Potem siadamy i 5-10 minut sobie odpoczywamy, albo szykujemy niezbędne rzeczy na później. Po tym czasie można gąbkę oderwać, zasadniczo jak dobrze się ją złapie to ładnie zejdzie. Nie używajcie rozpuszczalnika NITRO bo on niszczy gąbkę i rozpada się w palcach co wcale nie ułatwia operacji.
Ciąg dalszy pracy to klasyczne wycinanie, klejenie, wpychanie pod uszczelkę okna itd. Czasu starczyło mi niestety tylko na jedną stronę, ale udało mi się zrobić ją do miejsca gdzie wczoraj wspawane zostały kątowniki do przegrody. Potem dociąłem nowy panel z płyty pilśniowej, trochę wykładziny, kleju, docięcie wełny mineralnej i montaż na gotowo. Efekty jak widać, czyli jest wypas;-) Oczywiście bez małej pomyłki nie mogło się obejść i cały słupek drzwi okleiłem jasną wykładziną, ale jakoś to przeżyję. Plan skończenia wnętrza do końca tygodnia nadal wygląda realnie;-)
Na koniec dzisiejszej notki specjalne podziękowania dla Jurka ze złombolowej załogi Arendi. Dostałem od niego na ostatnim spotkaniu coś, co bardzo mi się podobało i bardzo tego pragnąłem, ale zakup na razie odkładałem w czasie.
Tak, to ten śliczny Żuk A07 w kolorze zielonym;-) Obok pieska będzie ozdobą Le Żuka na nowej desce rozdzielczej. Jarku – dzięki raz jeszcze za ten wspaniały prezent.