Dzisiaj nieco wcześniej wpadłem popracować przy Le Żuku. Roboty bowiem powoli raczej przybywa niż ubywa, a za miesiąc z hakiem ma wyjechać gotowy;-) Tylne drzwi dostały dziś finalną polerkę podkładu i pan Janusz pomalował je na biało. W tym czasie ja wstawiłem maszynę na podnośnik i zająłem się oczyszczaniem podwozia. Odzyskałem ładnych parę kilogramów masy własnej – w sumie jakieś 8 szufelek z czubem;-) Zresztą obraz wart tysiąca słów, więc popatrzcie sami.
Od razu widać że maszyna ganiała po preriach Wielkopolski. Gdybym nie wiedział do czego był używany – przysiągłbym że ktoś nim rajdy przeprawowe zaliczał;-) Gdzie od dołu nie stuknąłem szczotką, lub długim śrubokrętem – tam odpadały kawały ziemi. Żyznej;-) Pamiętajcie że to nie jest pierwsze czyszczenie dołu, ale po raz pierwszy z podnośnika;-) Nic to, maszyna była pracująca – miała prawo być oblepiona gruntem. Teraz ma być czysta;-)
Podczas badania na podnośniku sprawdziliśmy trochę rzeczy, napryskałem odrdzewiaczem na wszystkie widoczne śruby, zdjąłem też nadkola z lewej strony. Tutaj pojawia się pierwszy problem – wie ktoś gdzie można kupić nowe nadkola do Żuka? Stare są niestety zmęczone życiem i spękane, ale jak nie będzie innego wyjścia to wrócą na miejsce.
Poniżej parę fotek podwozia, darujcie sobie informacje o wyciekach, ślepy nie jestem, a z Żuka musi się lać, bo to świadczy o obecności smarowidła w smarowanym podzespole;-)
Kolejny krok to klepanie lewego tylnego narożnika, który był nieco wgnieciony, ale nie był to problem którego duży młot i szpachla nie załatwią. Na koniec doznań z dołu auta, przełożyłem tylne prawe koło, bo muszę zawieźć je na zdjęcie opony i przygotować dwie ostatnie felgi do lakierowania.
Zająłem się szlifowaniem drabinki i uchwytu do koła, bowiem dziś jeszcze miały dostać czarny lakier. Zajęło to trochę czasu, ale się udało i właśnie sobie schną.
Bardzo jestem zadowolony z tylnych drzwi, prezentują się bowiem wręcz zjawiskowo. Równe, błyszczące i otwierane na bok;-)
Fotka boczna na smaczek – chciałem abyście zobaczyli jak wyglądać będą koła po lakierowaniu i jak to skomponuje się z resztą auta. Moim zdaniem pomysł był trafiony w dziesiątkę. Aż korci mnie pomalowanie tego zielonego na czarno;-)
Na koniec dnia zrobiłem jeszcze kilka niewidocznych drobiazgów i zakończyłem działania na dziś. Jutro ciąg dalszy szlifowania do lakieru – tym razem tylna część nadwozia i lewy bok. W sobotę jeśli nic nie stanie na przeszkodzie – Żuk powinien być cudnie biały;-) No i nie mieć skrzyni biegów…
P.S. Przyjechała dzisiaj nowa dodatkowa lampka STOP – na diodach LED. Ładna, zgrabna, muszę tylko wymyślić gdzie ją zamocować. Koszt – 35 zł.