Dziś Le Żuk został finalnie pomalowany. Jest gotowy od strony blacharsko-lakierniczej. pozostały jakieś drobne zaprawki pędzelkiem i malowanie dwóch felg, ale to już z górki. Prezentuje się bardzo ładnie – możecie ocenić sami na poniższych rycinach.
Po takim sukcesie błyskawicznie wskoczyłem w inne auto i udałem się do wulkanizatora w celu założenia nowych opon Malatesta Koala 195/80/R15, aby móc obuć Żuka w stosowne kapcie. Za całe 40 zł dwie opony zostały przyobleczone i wyważone. Wróciłem do maszyny i założyłem pierwsze koło na przód.
Wygląda świetnie, ale niestety nie mogło obejść się bez małej miny. Nie mogłem do tej pory przymierzyć felg 15 na przód, bo miały zbyt wielkie opony (pasowały tylko na tył). Dziś okazało się że felga od Suzuki obciera w dwóch miejscach. Jedno to górny punkt kotwiczenia piasty (można zeszlifować bez szkody), a drugie to drążek kierowniczy i tutaj pomaga lekkie odjechanie kołem na dystansie. Są dwie opcje teraz – albo po zmianie hamulców na tarczowe – faktycznie piasta lekko wyjeżdża na zewnątrz (mam takie info) i wówczas problem rozwiąże się sam, albo trzeba będzie podszlifować co trzeba i dorobić centymetrowy dystans. Tym niemniej pasować musi.
W związku z powyższymi atrakcjami – jutro pełne ciśnienie na hamulce (bo są wszystkie klocki już) i sprawdzamy sytuację. A jak dostanę info że wał gotowy – to może uda się zaliczyć jazdę próbną.
Co by jednak nie mówić – moim zdaniem maszyna prezentuje się zacnie;-)