Raport taktyczny na ostatniej prostej przed startem. Jest prawie dobrze. Prawie, bo nadal nie wiem dlaczego Le Żuk nie życzy sobie współpracy z mechaniczną pompą paliwa. Nie, bo nie i nie jedzie. Nie pomaga nic – ani nowa pompa, ani wszelkie czary uskuteczniane przez tydzień ostatni. Żebyście dobrze rozumieli perfidię problemu – pojawia się on znienacka i auto po prostu staje z zapowietrzonym układem paliwowym, wysokiego ciśnienia. Nie ma mądrego który powie gdzie konkretnie siedzi problem, a wszystkie podzespoły układu paliwowego przeglądane pojedynczo nie wykazują żadnego objawu niedoskonałości. Test problemu zaś wymaga wykonania jazdy próbnej na dystansie ok. 8-10 km, po drodze gdzie można się bezpiecznie rozpędzić do ok. 80-90 km/h. i jeszcze musi być miejsce na bezpieczne zatrzymanie, oraz dużo prądu w akumulatorze na napompowanie paliwa, odpowietrzenie układu i rozruch. Rozumiecie więc że mało mnie to cieszyło.
Rozwiązaniem problemu, a raczej jego obejściem okazało się zastosowanie pompy elektrycznej od auta gaźnikowego, która podaje stałe ciśnienie 0,3 bar i ma wydajność 95 litrów na godzinę pracy, czyli nieco lepsza niż ta mechaniczna (która ma 0,2-0,3 bar i 75 litrów przy 2000 obrotów). Testy wykazały że auto jeździ bez zarzutu, a zagadka dlaczego nie chce z mechaniczną pozostaje nierozwiązana i prawdę mówiąc nie chce mi się już szukać odpowiedzi (no i nie mam na to czasu).
Zatem aktualnie Le Żuk zaczyna jeszcze bardziej przypominać samolot, bowiem do czynności przedstartowych doszło włączenie pompy paliwowej;-) Zainstalowałem stosowny pstryczek i tak musi być na tym wyjeździe. Dla spokoju ducha dokupię tylko pompę na zapas.
Po testach auta w dzisiejszych i wczorajszych upałach zdecydowałem o wyjęciu termostatu na wszelki wypadek i dokonałem tego zbożnego dzieła, choć łatwo na gorącym silniku nie było;-) Powinno to zabezpieczyć nas przed ryzykiem padu termostatu w pozycji zamkniętej. W roku ubiegłym było jednak sporo chłodniej niż jest teraz.
Ponadto udało mi się zainstalować na aucie naklejki jednego z darczyńców – przychodni Canito. A w międzyczasie zgłosił się jeszcze jeden potencjalny darczyńca, który chce umieścić swoją naklejkę na naszym błotniku.
Plany na jutro – zrzut wszystkich płynów ustrojowych i ich wymiana na zestaw Motula. Zarówno do silnika, jak i do skrzyni, mostu i układu chłodzenia zalewamy produkty tej marki. To powinno zapewnić nam święty spokój;-)
Ponadto chcę jutro zainstalować półkę w tylnej kabinie i dorobić osłonę elektrozaworów paliwowych, przed warunkami typu deszcz. Zrobię z blachy gustowne pudełko i przykręcę od dołu podłogi. Do wykonania pozostanie jeszcze sprzężenie świateł drogowych z dachowymi, montaż oświetlenia roboczego, konstrukcja stoliczka z przodu i zasadniczo fajrant. Było ciężko, ale chyba się uda;-)