Dzisiaj z rana pojeździłem dość sporo Le Żukiem po Warszawie. Miałem parę spraw do załatwienia, a było to jedyne wolne auto pod domem dziś;-) Całkiem miło prowadzi się Żuka w mieście, pomijając brak wspomagania kierownicy. Powoli przyzwyczajam się do jazdy takim klasykiem (kilkanaście lat temu jeździłem Nysą dość dużo) i sprawia mi spora przyjemność wyczuwanie maszyny. Sporo zabawy jest też z procedurami zapłonu i gaszenia – prawie jak w śmigłowcu;-) W sumie daje to czystą radość;-) No i nie wkurza mnie elektryczny hamulec ręczny;-)
Po zakończeniu szeregu wycieczek postanowiłem zacząć od przyciemnienia szyb bocznych. Nie jest to łatwe zajęcie i kiedy całkiem niedawno wyklejałem kombiaka żony – sporo brzydkich słów powiedziałem. W Żuku jest o tyle prościej że ma idealnie płaskie szyby. Udało mi się okleić dwie lewe szyby, potem brakło folii (bo jeden kawałek zniszczyłem). Muszę dokupić, a przy okazji kupię też ciemniejszą i okleję może C4 o ile mnie podczas tej operacji szlag nie trafi;-)
Po zakończeniu foliowania – nakleiłem pozyskane wczoraj naklejki Youngtimer Warsaw i Nie Sprzedam – Bedę Robił. Następnie zaś oddałem się całkowicie misji zamontowania wreszcie spryskiwacza szyby. Zbiorniczek z Renaulta miałem już przygotowany wraz z pompką, pozostało dokończyć wykonywanie uchwytów i zamocować całość, oraz przewlec rurkę i kabelki. Faza testów była dwuetapowa – najpierw sprawdziłem jak radzą sobie oryginalne dysze, a potem potestowałem dysze Citroenowe z opcją montażu ich w masce. Okazało się jednak że nie ma to większego sensu – oryginalne dysze pędzone porządną pompką ładnie pokrywają szybę płynem.
Przeanalizowałem elektryczne opcje podłączenia spryskiwacza i stanęło na rozdzieleniu go od załączania wycieraczek. Będzie odpalany z deski rozdzielczej, a wycieraczki tradycyjnie dźwignią pod kierownicą. Nie chce mi się przerabiać klaksonu, aby dać spryskiwacz w jego miejsce (dla tych co nie wiedzą – w Żuku klakson odpala się przyciągając do siebie dźwigienkę wycieraczek), ale jak się zmobilizuję to kto wie;-)
Dumny z tych sukcesów zaatakowałem trzy felgi od Suzuki za pomocą szczoty drucianej na szlifierce. Następnie zabezpieczyłem je od tyłu preparatem antykorozyjnym i pomalowałem środek na czarno. Fronty zostaną profesjonalnie pomalowane na biało, tym samym lakierem co dół auta.
Przybyły też zawiasy od drzwi kierowcy więc za kilka dni wielka chwila – ostateczna decyzja o przekładce tylnych drzwi na bok, lub pozostawieniu ich otwieranych do góry.
Na dziś to wszystko, raport z prac zdany;-)