Tak, wiem, brak wpisów na blogu. Dużo pracy, obowiązków, brak weny, zmęczenie, trochę wypalenia. Nie opisałem wyprawy do Ekwadoru (nie wiem czy kiedykolwiek to zrobię), za to zrobiłem serię filmów 360 stopni i to pochłonęło moje moce, wraz z relacją na Instagramie (oczywiście kanał Grzmiący Rydwan). Możecie je sobie obejrzeć na Insta, w wyróżnionych relacjach. Znajdziecie tam też wyróżnione relacje BX01 i BX02 i o tym jest ten wpis.
Na początku stycznia tego roku postanowiliśmy z Sylwią chwilę odpocząć i skoczyć do Jordanii (tak, też jest relacja na insta;-) i kiedy tam byliśmy ruszyły zapisy na Budapest-Bamako 2024. Pamiętacie że byliśmy już raz na tym rajdzie, naszym Żukiem w 2016 roku. Bakcyl był w nas, więc namysły nie trwały długo – pal wszystko diabli, jedziemy. Ale czym? No właśnie zaczęliśmy kiedyś szykować pewnego gruza na Gruz Rally, ale sprawy się pokomplikowały i nigdy go nie skończyliśmy. Dlatego zapadła decyzja – kończymy go i lecimy na wariata. Citroen BX, bo to o nim mowa, ma 38 lat, urodził się jako 4×4 z benzynowym silnikiem, ale przez lata został mocno zmotany. Stracił napęd na 4 koła, dostał diesla, paskudne fotele i kilka innych zbędnych nam modyfikacji. Rozpruliśmy go do zera, demontując praktycznie wszystko i się zaczęło.
Najpierw blacharka, bo ostatnie lata spędził w krzakach i nieco zgnił. Podłogę odtworzył blacharz i wspawał nowe progi. Ponieważ potrzebowaliśmy sztywności – zamiast oryginalnych progów wstawione zostały profile stalowe z 3mm ścianką. Pancerne po prostu. Później przewróciliśmy go na bok i dokończyliśmy spawanie detali w podłodze, oraz pomalowaliśmy całą podłogę farbą epoksydową, a na deser zabezpieczyliśmy jakimś specjalnym szuwaksem do podwozi. W międzyczasie wybraliśmy nowy silnik, a jakże – ze złomu. Nie wiadomo gdzie wcześniej jeździł, ale to dobry klocek – słynny XUD, wolnossący diesel z całymi 70KM do dyspozycji. Żuk też ma 70KM, więc BX da radę z tą mocą na luzie. Owszem, mogliśmy włożyć wersję turbo, ale uznaliśmy że turbina to zbędny wynalazek, podobnie jak wspomaganie kierownicy (też zostało usunięte). Silnik został też rozebrany do zera, skontrolowany i złożony z użyciem tylu nowych elementów ile było konieczne. Nowe pierścienie, uszczelnienia, głowica i pompa wtryskowa do roboty, wtryski takoż.
Przejrzeliśmy zapasy kolegi, który z nami jedzie (to nasz przyjaciel, właściciel tego i wielu innych BX;-), zresztą uważni czytelnicy go znają, bo jechał z nami dwa Złombole, byliśmy też razem w Gruzji Żukiem. W zapasach odnaleźliśmy wszystkie niezbędne elementy napędu na cztery kapcie i poddaliśmy je kontroli i renowacji. Wał wyważony, nowa podpora zrobiona. W czerwcu wypruliśmy z BX resztę instalacji elektrycznej i włożyliśmy z innego BX – w lepszym stanie i bez zmian przez domorosłych elektryków.
No i niestety od czerwca ciągle łapiemy jakieś problemy, co generuje nam opóźnienia. Do startu zostało jakieś 120 a my z grubsza jesteśmy nadal lekko w dupie;-( Spotykamy się w weekendy i w dosć partyzanckich warunkach prowadzimy nasze prace. Stan na dzisiaj jest taki że doszliśmy do momentu w którym zaczęło się wreszcie składanie do kupy tego wozu. Włożyliśmy tylną belkę, nowe przewody hydrauliki i szykujemy się do dalszych prac. A co właściwie ma z tego powstać?
Będzie to rajdówka, rasowy wóz do połykania kilometrów na rajdach długodystansowych. Napęd na 4 koła zapewni nam nieco większą dzielność na piasku, do tego elegancki bagażnik dachowy, na nim dodatkowe koło zapasowe i skrzynie na duperele. Na bagażniku specjalne oświetlenie do jazdy w nocy, oraz obozowe. Dodamy lodówkę, oraz definitywnie uczynimy go wozem trzyosobowym, bo we trójkę jedziemy. Załoga to tym razem Diesel (czyli ja), Pyras (właściciel wozu) i Roju – szalona dusza wariata;-) Z różnych powodów około zawodowych wypadła nam Sylwia i niestety tym razem będzie to czysto męska wyprawa. Mamy do przejechania prawie 23 000 kilometrów. Trasa ma taki kształt:
- Polska
- Słowacja
- Węgry
W Budapeszcie oficjalny start i potem lecimy:
- Austria
- Włochy
- Francja
- Hiszpania
- Maroko
- Sahara Zachodnia
- Mauretani
- Senegal
- Gambia
- Gwinea Bissau
- Gwinea
- Sierra Leone
Będzie tak jak lubimy, czyli cholernie ciężko;-) Ale jaramy się niesamowicie zbliżającą się przygodą. Lubimy długie podróże, przygody, czas spędzany z fajnymi ludźmi i oglądanie świata. A na BB jest tego do oporu;-) Na tym jednak nie koniec tej notki, mam do przekazania jeszcze kilka rzeczy. Zaskoczeniem dla wielu jest fakt że istniał BX 4×4 z fabrycznym napędem. Było ich stosunkowo niedużo, w skali całej produkcji na poziomie 2 300 000 sztuk, a Pyras ma kilka sztuk;-) Żeby tego było mało – nie jedziemy sami. Jedzie z nami drugi BX 4×4 kolegi Tomasza, który też ma ich kilka;-) Postawiliśmy zaś na BX dlatego że nikt wcześniej tym modelem tego rajdu nie zrobił. I tak jak nasz Żuk był pierwszy na BB, tak teraz BX będzie pierwszy, a do tego dwa i oba 4×4.
Oczywiście że to stare auta i do tego wyposażone w układ hydropneumatyczny, więc wymagają starannego przejrzenia i wymiany tego co niezbędne. Jako że nasza sztuka i tak była rozebrana – więc składając wkładamy wszystko co się da – nowe. Wszelkie rurki, poduszki, uszczelniacze, itd. Teraz te elementy można kupić po prostu tanio. Załoga drugiego BX ma aktualnie silnik na stole i dokonują kompletnego remontu, aby mieć pewność w trasie, że nie zawiedzie. Nie, nie boimy się tego dystansu, ani tych aut – znamy je na wylot. Każdy z nas miał kiedyś przynajmniej jednego BX (Pyrasa i Tomka nie liczę, oni nie są normalni;-)
To jeszcze dla porządku – nasza załoga to Grzmiący Rydwan/Thundering Chariot i jedziemy BX 4×4 wersja berline (czyli taki liftback), a załoga druga to Latający Dywan/Flying Carpet i jadą BX 4×4 wersja break (czyli kombi) – teraz nie powinno się mylić nikomu. W każdym aucie 3 osoby, bo jazda we czwórkę byłaby męką z racji ilości szpeju jaki zabieramy. Będziemy razem pokonywać całą trasę, w obie strony.
Z dni kiedy wykonujemy prace – tworzę relacje ina FB i Insta – jako tzw. rolki. Na insta dodatkowo co jakiś czas zbieram je w Wyróżnione Relacje – znajdziecie tam te archiwalne – zapraszam. Pisanie jest zbyt czasochłonne, a tego czasu zwyczajnie nie mam, więc notka zapewne się jedna czy dwie pojawią, ale to raczej wszystko. Zatem aby być na bieżąco – najlepszy Instagram.
I na zakończenie tego wpisu – do startu coraz mniej czasu, a roboty nam nie ubywa;-)