W sobotnie przedpołudnie udałem się do hali gdzie Le Żuk przechodzi kurację odmładzającą i zająłem wykańczaniem kabiny. Etap mycia, szorowania i odkurzania zakończony, można zająć się wygłuszaniem. Uzupełniłem antykorozyjny specyfik tam gdzie to było potrzebne i wziąłem w obroty puszkę z pastą głuszącą „Blachogum”. Jest to ciekawa substancja – guma rozpuszczona w benzynie lakowej (to tak w skrócie). Nakłada się to szpachelką tam gdzie jest konieczne wygłuszenie lub zlikwidowanie wibracji. Maź jest dość „czepliwa”, warto więc operować w rękawiczkach i uważać aby nakładać tylko tam gdzie chcemy. Bardzo ładnie i chętnie Blachogum wypełniał szczeliny oryginalnego wygłuszenia gumowego. W razie problemów daje się zmywać rozpuszczalnikiem Nitro.
Blachogum w krawędziach podłogi
Preparat ten po 48h w pełni zastyga i staje się twardą, elastyczną gumą. Można go wtedy obrabiac mechanicznie i nawet malować.
W międzyczasie telefon – nie będzie dzisiaj zamówionych foteli od Citroena BX. No nic, trudno, rozumiem – auto stało na dworze i jest na nim 3 cm lodu. Poczekam aż odmarznie. Biorę się zatem za naklejanie mat bitumicznych. Opalarka, nóż, metalowa linijka i ruszam do akcji. Na poniższych fotkach widać jak to wygląda. Oklejona jest też część pokrywy silnika, czego fabrycznie nie zrobiono nigdy i w żadnym Żuku.
Szczeliny wypełnię Blachogumem, potem pójdzie warstwa zbrojonej, samoprzylepnej folii aluminiowej. Następnie pianka 3mm i na wierzch wykładzina samochodowa z filcem. Powinno dać radę ograniczyć hałas do akceptowalnego poziomu;-)
Oklejona osłona silnika. Dodam jeszcze warstwę od dołu.
Niestety więcej się dziś zrobić nie udało. Telefon od kolegi który potrzebował pomocy z uruchomieniem auta przerwał prace. Ale nie ma tego złego – ów kolega posiadał dwa pożądane przeze mnie fotele, więc od razu stałem się ich nowym właścicielem – dziękuję Jacku. Dwa które dziś nie dojechały, przybędą jak się ociepli, pożądany jest już tylko jeden (wszystkie mają identyczną tapicerkę). Jak upiorę fotele to sfotografuję i wrzucę do któregoś z kolejnych wpisów. Przy okazji wymyśliłem dzisiaj teoretycznie jak zamocować fotel pasażera tak, aby dało się go łatwo wyciągnąć w razie konieczności, a jednocześnie aby był zamocowany pewnie i z regulacją (czego w oryginalnym fotelu Żuka nie było;-). Oczywiście podzielę się tym w stosownym czasie.
Najbliższe dni upłyną wśród mat, pianek, folii, opalarki i nożyczek. Kolejna relacja być może dopiero we wtorek.