Dzisiaj zamknąłem się w mojej pracowni i przystąpiłem do wykonania lamp do oświetlenia wnętrza kabiny. Jestem miłośnikiem taśm LED, ale mają one pewną wadę – źle jest na nie patrzeć. Idealnie kiedy generują rozproszone światło, kiedy nie widzimy samych diód. Są do tego celu specjalne listwy w które wkleja się taśmy, ale raz że dobre listwy są droższe od taśm LED, a dwa że często mają zbyt potężne maskownice na których spada znacząco moc świetlna. Musiałem więc użyć mego geniuszu i coś wykombinować samodzielnie. To bardziej cieszy, daje zajęcie i satysfakcję.
W pracowni szwendały mi się po półkach lampki solarne z IKEA, kupione z pięć lat temu, dawno niedziałające, z racji błędnego policzenia konstrukcji przez producenta – umierał w nich każdy włożony akumulator. Jednak nieco porządnej taśmy dwustronnej 3M, a do tego taśma LED wraz z lutownicą i uzyskałem po 30 minutach pracy piękną lampę o silnym świetle. Kolejne 30 minut i wykonałem drugą, wcale nie gorszą;-)
Kawałki taśm połączyłem za pomocą lutowanych kabelków, umyłem specjalnym preparatem pola lutownicze a następnie wszystkie złącza i przewody zamocowałem na stałe klejem termicznym z pistoletu. Dzięki temu niestraszna będzie ewentualna wilgoć (odpada elektrokorozja styków), oraz wibracje podczas jazdy które mogły by spowodować urwanie się któregoś przewodu.
Zdjęcie absolutnie nie oddaje jasności światła.
W rzeczywistości lampka jest biała i mocno świeci .
Wstępnie planuję zamocować je na przegrodzie, pod sufitem, nad głowami skrajnych pasażerów. W razie jakby światła w kabinie nadal było mało – dodam kolejne dwie takie lampy (jeszcze mi zostały do przerobienia;-) W bagażniku nakleję taśmy LED w kilku miejscach co zapewni dostateczne oświetlenie.
Podczas pracy nad lampkami wymyśliłem jeszcze dwa drobiazgi – zainstaluję każdemu pasażerowi w przegrodzie kabiny gniazdo 12V, oraz jakiegoś zgrabnego huba USB z własnym zasilaniem, dzięki czemu łatwo będzie ładować komórki itp.